Od wczesnego dzieciństwa myślałam, że czarny bez jest trujący a tu się okazuje, że jednak nie. I w dodatku czyni cuda podczas przeziębień i grypy. Otóż anthocyaina w nim zawarta stymuluje nasz układ immunologiczny. Poza tym czarny bez zawiera flawonoidy, kwas fenelowy i organiczny, a ponadto garbniki, olejek, śluzy, triterpeny, sterole i sole mineralne, glikozydy antocyjanowe, cukry, pektye, garbniki, rzadkie kwasy organiczne (m.in. szikimowy), rutyna, a także witamin – C, z grupy B, prowitaminy A. Więc gdy się natknęłam na tę konfiturę postanowiłam ją zrobić i robię ją już kolejny rok z rzędu.
80 dkg cukru
sok z jednej cytryny
1,5 szklanki wody
Owoce odszypułkować, umyć i osączyć.
Wodę z cukrem zagotować w dużym, płaskim garnku. Kiedy syrop zacznie wrzeć i cukier rozpuści się całkowicie, dodać czarny bez. Smażyć na niewielkim ogniu bez przykrycia 30 minut, co jakiś czas potrząsając lekko garnkiem, aby całość zamieszać (nie mieszamy łyżką, aby nie naruszyć i nie rozcierać owoców). Jeżeli zbiera się piana, można ją delikatnie usunąć.
Następnego dnia zagotować konfiturę ponownie, dodać sok z cytryny. Ponownie smażyć na bardzo małym ogniu, potrząsając od czasu do czasu garnkiem, aż do uzyskania pożądanej konsystencji (smażyłam około 45 minut). Odparować i jeszcze gorącą konfiturę przełożyć do wyprażonych słoików. Ostudzone słoiki z konfiturą można dla pewności zapasteryzować (wystarczy 5-7 minut).